poniedziałek, 29 grudnia 2014

Prolog

    Chuda sylwetka pewnego zawodnika widniała na szczycie Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Chłopak trzymał się kurczowo metalowej belki, szykując się do skoku. Poprawił błękitny kask na głowie, naciągnął rękawiczki oraz przesunął na nosie swoje gogle, po czym poklepał kolana. Był mentalnie gotowy do lotu. Ostatecznie przelotnie spojrzał na wiązania i dostrzegł powiewającą biało-czerwoną flagę w gnieździe trenerskim. Nie musiał dłużej czekać, by poczuć to, co w życiu daje mu motywację i pozwala spełniać swoje marzenia. Puścił belkę i zostawiając ją za sobą, rozpędzał się na zeskoku, sunąc w dół, a później jak najmocniej wybił się w górę. Jednak od razu zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Uderzył w niego podmuch wiatru, który pozwolił jedynie wylądować skoczkowi przed setnym metrem. Ze złości i bezradności machnął dłonią, pokazując co wytrąciło go z równowagi i zakłóciło jego lot po dziką kartę na start podczas Letniego Grand Prix w Wiśle. Odpiął niesforne narty i miał ogromną ochotę odrzucić je na bok, aby tylko nie patrzeć na dwie deski, które w ostatnim czasie pomagają mu sięgnąć dna. Ale nie mógł pozwolić sobie na tak desperacki krok, zwłaszcza, że kilku widzów obserwowało poczynania na skoczni w ten upalny dzień. Poza tym, co powiedziałby tata.
   Położył narty na swoim ramieniu, uprzednio pozbywając się kasku z głowy i gogle zawieszając na szyi, skierował swoje kroki prosto do wioski skoczków. Mijał uśmiechniętych kibiców, wychylających się zza barierek, krzyczących jesteś najlepszy! Czy był? Czuł się niczym ośmieszony chłopczyk wypchnięty przez koleżków przed tłum śmiejący się z jego niezdarności. I pewnie dołowałby się dalej, przez następne tygodnie, plułby sobie w twarz podczas konkursów w Wiśle, że nie może skakać z innymi, gdyby nie usłyszał tych dobrze znanych mu słów. Zdania, które od jego początków na skoczni obijało mu się o uszy, gdy coś poszło nie tak, jak sobie zakładał. Zawsze po nich uśmiechał się szeroko. Tyle, że teraz czuł się niepewnie i twierdził, że to jego podświadomość płata mu figle, bo przecież Jej tutaj nie mogło być.
   - Ty to nigdy nie umiałeś skakać, Kocie.
Ironicznie brzmiące zdanie odbiło się echem w jego głowie. Uśmiechnął się pod nosem, wspominając chwile związane z każdym z tych słów i wykonał kilka kroków przed siebie, zanim postanowił jednak obejrzeć się za siebie. Co mu zależało. Odwrócił się na pięcie i zamarł.
   Stała przed nim, tak jak przez kilkanaście lat. Uśmiechała się kpiąco, szeroko i promiennie. Piękna tak samo, jak przed wyjazdem. W jeansowych spodenkach, kolorowych adidasach i koszulce Polski, pewnie od któregoś z reprezentantów. Brązowe włosy związane miała w koński ogon, a okulary przeciwsłoneczne zasłaniały jej przerażająco zielone tęczówki. Nie miał pojęcia przez jaki czas przyglądał się dziewczynie, ale gdy zdał sobie sprawę, że mogło trwać to już przez dłuższą chwilę; upuścił narty na ziemię i porwał brunetkę w ramiona, okręcając się wokół własnej osi.
   - Kostka!
Krzyknął, tuląc siostrę do siebie. Tak mu bardzo jej brakowało. Chociaż ostatnio widzieli się na Wigilii, to czuł jakby stracili co najmniej dwa lata. Przecież byli jak bliźniacy, jak jedność. Zawsze we dwójkę chowali się w sianie, psocili mamie w kuchni lub podjadali farsz z garnka, albo bawili się sprzętem ojca, gdy zjeżdżał z kadry do domu. Nigdy żadne z nich nie działało przeciw sobie z Maćkiem, zawsze we dwójkę dokuczali najstarszemu bratu. I tak im zostało do dnia dzisiejszego.
   - Nie wierzę! - zaśmiał się Kuba, czochrając ręką kosmyki włosów dziewczyny. - Kiedy wróciłaś? Już po maturze? Zdałaś w ogóle? Kostka!
Konstancja zachichotała, dając bratu pstryczka w nos. Tęskniła za nim, jak i Maćkiem oraz rodzicami. Chodziła do liceum w Krakowie, dlatego większość roku szkolnego spędziła w internacie, tylko raz na jakiś czas widując się z Maćkiem czy zjeżdżając do domu pod Zakopanem jedynie na dłuższe przerwy świąteczne. Teraz była już fizjoterapeutą po maturze i mogła zawitać w rodzinne strony.
   - Ja zdążyłam skończyć liceum pozytywnym wynikiem z matury, a ty nadal nie nauczyłeś się skakać - prychnęła, żartując z młodszego z Kotów. - Wczoraj zabrałam się z Maćkiem i wieczorem już byłam w domku.
   - Nic się nie przyznał, że po ciebie jedzie. Przecież też bym mógł - odparł z wyrzutem.
   - Tak, a bagaże przybiegłyby za samochodem - uśmiechnęła się. - Kubuś, jak u ciebie?
Skoczek westchnął, wzruszając przy tym ramionami. Spodziewał się tego pytania. Tylko, że jak u niego na ten czas było?
   - A jak myślisz? - zapytał, nawiązując do swojego skoku sprzed chwili. - Z każdym kolejnym skokiem pogrążam się coraz bardziej. Tracę motywację, a co gorsze. siły. Nie chcę rezygnować, ale to zaczyna mi ciążyć. Może miałaś rację, mówiąc kiedyś, że ja i narty to trzecia wojna światowa?
   - Kuba! - uniosła się brunetka. - Miałam wtedy pięć lat!
   - Byłaś bardzo mądrym dzieckiem, jak na ten wiek.
Na jego usta wpłynął cień uśmiechu, ale tak wymuszony i nieszczery, że Konstancja aż odsłoniła swe intensywnie zielone oczy i wpiła spojrzenie w brata.
   - Nie pieprz Jakubie!
   - Ale będziesz w Wiśle? - zmienił temat, widząc wściekłość w oczach siostry.
Kostka zaśmiała się głośno, zwracając na nich uwagę kilku przechodniów.
   - Przecież zawody w Wiśle beze mnie to nie zawody!






Witam mych stałych, jak i nowych czytelników!
   Start na Kotach miał nastąpić już jakiś czas temu, ale z powodów zdrowotnych przesunęło się to na dzień dzisiejszy. Szczerze, z rączką na serduszku, nie mogłam doczekać się rozpoczęcia tej historii. Jest taką fikcyjną pokrewnością z braćmi Kot, choć moja babcia z zabójczą szczerością twierdzi, iż Kuba i Maciek to nasz "pociotek". W sumie to dzięki tym chłopakom polubiłam swoje nazwisko, dzięki! 
   A wracając; jak wrażenia po prologu? Mi osobiście podoba się, lecz mam kilka zastrzeżeń, co do sposobu przekazania tego co siedziało mi w głowie. No ale, niedługo (za okrągły miesiąc) czekają mnie urodziny i może doczekam się osobistego laptopa, więc będziecie mnie mieć na wyłączność.
   Buziaki :)

6 komentarzy:

  1. Ja zostaję i życzę Ci , abyś dostała tego laptopa i była tutaj częściej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na więcej, bo zapowiada się świetna historia ;-)
    Marzycielka http://second---chance.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! :)
    Prolog wciągający, historia zapowiada się ciekawie ;d
    Ostatnio trafiłam na Twoje blogi, które nie ukrywam bardzo mi się spodobały :)

    Z pewnością zostanę tu na dłużej :D
    A teraz niecierpliwie czekam na ciąg dalszy ;d
    Pozdrawiam, Asia ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Prolog bardzo mi się podoba. Od razu mówię że tu zostaję. Liczę na to , że ty do mnie też wpadniesz ;-)
    Pozdrawiam i weny :-*
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod mega pozytywnym wrażeniem! Bardzo podoba mi sie prolog, no i sami głowni bohaterowie są wspaniali :) pozdrawiam i czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam przypadkowo i bałam się trochę prologu.
    Wybrnęłaś z niego z wielkim plusem!
    Wręcz mam ochotę krzyczeć, ja chcę następny rozdział!
    Ciekawa jestem jaki posiadasz zarys tej historii, co planujesz itp.
    Martwi mnie tylko fakt, że mamy luty, a nic nowego nie widzę.
    Brak czasu, weny czy proza życia nie pozwala się skupiać by np. raz na tydzień czy co drugi tydzień wrzucać rozdziały?

    Gdybyś jednak powróciła będę Ci niezmiernie wdzięczna za cynka na podanych blogach:
    - http://ona-to-on.blogspot.com/ [Mania czy Marcin oraz skoczkowie]
    - http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/ [dwaj bracia Kot i niesłysząca Alija]

    Pozdrawiam ciepło i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń